Miłość 2.0 w Katowicach, czyli scrollowanie serca
- Karol Kiszka

- 13 paź
- 3 minut(y) czytania

Poranek w Katowicach pachnie kawą, smogiem i nowymi możliwościami.
Włączam ekspres, a jego mruczenie brzmi jak preludium do dnia, który może – choć nie musi – przynieść coś ekscytującego. Tramwaj linii „6” mija się z „16”, zostawiając po sobie iskrę na drutach.
Lubię te dźwięki. Budują rytm moich poranków. Kawa, cisza i myśli, które przychodzą nieproszone. Z kubkiem w dłoni obserwuję to wszystko jak widz własnego filmu dokumentalnego.Katowice o poranku są surowe, ale prawdziwe. Tu nie ma lukru – tu jest kurz i autentyczność.
I może właśnie dlatego to idealne tło do rozważań o miłości – tej nowoczesnej, cyfrowej, skrolowanej.
Tego dnia spotkałem się z Profesorkiem – starym znajomym, który wyglądał, jakby przeszedł przez wszystkie etapy związku, jakie oferuje XXI wiek: fascynację, rozczarowanie, ghosting i analizę memów o toksycznych facetach.
– Wiesz – powiedział, gdy szliśmy Mickiewicza – dziś randkowanie to jak zakupy online. Wybierasz, dodajesz do koszyka, a potem… zwracasz, bo jednak nie pasuje do reszty wystroju.
– Czyli serce w wersji premium, z opcją darmowego zwrotu? – zapytałem, biorąc łyk latte.
– Dokładnie! – roześmiał się. – A jak już znajdziesz coś naprawdę dobrego, okazuje się, że „produkt niedostępny w Twoim regionie”.
Nie mogłem się nie zgodzić. Bo prawda jest taka, że w epoce Tindera i Grindra uczucia stały się jak limitowane edycje sneakersów – wszyscy o nich mówią, ale nikt ich nie ma.
Psycholog Zygmunt Bauman pisał o „płynnej miłości” – tej, która rozlewa się po życiu, ale nigdy się nie zatrzymuje.W Katowicach tę płynność czuć szczególnie.
Na rynku – pary na pierwszych randkach. W kawiarniach – single z telefonami, którzy udają, że piszą maile, a tak naprawdę przewijają profile.
„Szukam czegoś prawdziwego” – pisze jedno.„Nie wiem, czego szukam, ale wiem, czego nie chcę” – pisze drugie.
Miłość stała się jak quiz osobowości. Klikasz, wybierasz, dopasowujesz, a algorytm mówi ci, kogo masz pokochać.
Jak zauważyła psychoterapeutka Esther Perel, „żyjemy w czasach, gdy każdy pragnie miłości, ale boi się bliskości.”Bo bliskość to chaos, a aplikacje obiecują porządek.
Kiedyś czekaliśmy na telefon. Dziś – na powiadomienie.Kiedyś uczyliśmy się siebie przy winie i świecach. Dziś – jak zrobić dobre selfie w lustrze w łazience.Kiedyś ból po rozstaniu łagodziliśmy rozmową z przyjaciółką. Dziś – nowym dopasowaniem.

Profesorek wzruszył ramionami.– Najgorsze jest to, że nawet jak kogoś znajdziesz, to po tygodniu czujesz, że musisz znów „zaktualizować” emocje. Jakby miłość miała termin ważności.
– Może właśnie o to chodzi – powiedziałem. – W świecie, w którym wszystko można zresetować, najbardziej luksusowe stało się zostanie przy kimś na dłużej.
Patrzyliśmy, jak Katowice powoli wchodzą w popołudnie. Na ławkach ludzie przeglądali telefony, w witrynach odbijały się światła, a tramwaje dudniły jak puls miasta.
I pomyślałem wtedy, że może miłość 2.0 nie jest gorsza – jest po prostu inna.Tylko my wciąż próbujemy kochać po staremu, w świecie, który już dawno przeszedł aktualizację.
Jak powiedział Viktor Frankl, „szczęścia nie da się gonić – trzeba je spotkać.”Może więc warto czasem odłożyć telefon i po prostu… wyjść. Bo miłość nie zawsze ma lokalizację GPS.
Wracając do domu, minąłem parę, która całowała się na przystanku.Nie wyglądało to jak scena z filmu – raczej jak coś między nerwem a czułością. Ale było prawdziwe.
Tramwaje dzwoniły niecierpliwie, a w powietrzu unosił się zapach jesiennego deszczu i kawy z sieciówek.Ulice mieniły się światłami, jakby samo miasto chciało przypomnieć, że nawet w betonie można znaleźć blask.
Myślałem o wszystkich tych randkach, dopasowaniach, rozmowach, które kończą się, zanim zdążą się zacząć.O miłości, którą próbujemy zaprogramować. I o ludziach, którzy wciąż wierzą, że wystarczy jedno spojrzenie, by wszystko kliknęło – bez aplikacji.
A potem otworzyłem drzwi i zobaczyłam jego.Z kubkiem herbaty, z uśmiechem, z tą spokojną obecnością, która mówi więcej niż tysiąc wiadomości.
I wtedy pomyślałem że w świecie, w którym miłość stała się jak powiadomienie – szybka, migająca i często znikająca – prawdziwym luksusem jest ktoś, kto zostaje.
Bo wśród tych wszystkich przesunięć, lajków i algorytmów, mnie udało się znaleźć coś, czego nie da się pobrać, przefiltrować ani usunąć jednym gestem- 🧡



Komentarze