„Są rzeczy, za którymi nie przepadasz, ale pod wpływem drugiej połowy możesz naprawdę je polubić”. Zasada biblijna: Rodzaju 2:18.
Jesień zawitała do mojego miasta już na dobre, Tychy spowiła gama przepięknych barw. Wrzesień zamknąłem z deficytem endorfin oraz z kilkoma niemiłym sytuacjami. Chodź życie trochę wymknęło mi się spod kontroli, (kontroli, którą na ogół lubię) to gdzieś tam czułem, że będzie dobrze.
Jeszcze kilka tygodni wcześniej byłem szczęśliwym człowiekiem, żyjąc błogo, bezproblemowo. Spełniałem się, pisząc o relacjach międzyludzkich, skupiając się na pisaniu swojej książki. Lubiłem te swoje małe i duże podróże i poznawanie nietuzinkowych ludzi, którzy zafascynowali mnie swoją różnorodnością, historiami, przeżyciami.
Początek września zapowiada się jak każdy inny miesiąc, w moim kalendarzu było wpisane kilka wyjazdów czułem powoli, że jesień już wygląda zza rogu, moja ulubiona pora roku, zarazem czas, w którym nie wychylam się daleko, oby jak najbliżej domu, mojego kota i ciepłego koca.
Początkiem miesiąca wybrałem się w miasto, aby uwieńczyć weekendowy czas, tym samym ostatnie dni wolności. Nie spodziewając się fajerwerków przed sylwestrem obrałem utartą ścieżkę sobotnich uciech. Nikt nie spodziewał się takiego scenariusza, czyżby dziś śledził mnie ten latający grubasek z pieluchą? Mój amor wystrzelił jak w procy, bez ostrzeżenia, lecz z pełną precyzją.
Tego wieczora poznałem pewnego chłopaka, nie było wątpliwości, że strzała ubodła mnie bardzo boleśnie, choć starałem się jak mogłem, by przestała mi doskwierać przez kolejne godziny, dni i tygodnie.
W przeciwieństwie do Sanach nie daje mu dwa na dziesięć, bo dla mnie to idealna dziesiąteczka. Nie stanąłem do kolejki, a lisie oczy nie zwiodły mnie ani na chwilkę.
Zawsze powtarzam ludziom, że nie warto szukać ideału, ale znaleźć idealną cząstkę w tej osobie, która nas przy niej zatrzyma.
Pisząc to myślę, że to na tyle a nóż, może czyta mojego bloga <śmiech>
Tej nocy dużo myślałem nad ideałami, co muszę dodać i do czego, by stworzyć obraz idealnego, realnego faceta? Czy to równanie jest rozwiązywalne? A może nie można mieć idealnego faceta oraz relacji z nim?
Cały egzystencjalny wywód, który kłębił się w mojej głowie przez lata – rozwiązałem w niecałą godzinę, uświadamiając sobie, że można czemuś nadać miano ideału – nawet zbiorom czyichś wad. Akceptacja i nauka współistnienia – to idealny związek, czyli tzw. MAGIA KOMPROMISU.
Kompromis to lek znieczulający? Związek częściowa lobotomia, czy kompromis ma granice?
Kiedy zauroczenie wchodzi w grę, nasze wszystkie poglądy możemy spisać na straty,bowiem jesteśmy w stanie porzucić wszystko, w co wierzymy na rzecz tego jednego BUM, które zawitało w naszym serduszku, odbierają kompletnie zdrowy rozsądek.
Spieszę z wyjaśnieniem! Otóż kompromis w moim przypadku, to trzy książki, koniec Internetu w Google, czyli strona numer 2 w wyszukiwarce, kilka litrów kawy i rozmowy z Karoliną. Kiedy już wykorzystałem możliwość zgłębienia tematu, chcąc teorie wykorzystać w praktyce, nagle mój Anioł stróż zawitał, by oświecić mnie w swojej niewiedzy.
Usiądźmy wygodnie i porozmawiajmy o kompromisie…
Możesz upierać się, aż postawisz na swoim, możesz też biernie ulec życzeniom drugiej połówki albo możecie oboje pójść na kompromis, negocjując warunki. To są przykłady trzech najbardziej realistycznych scenariuszy. Kompromis niestety wielu ludziom kojarzy się z czymś negatywnym, ponieważ żadna ze stron nie dostało tego, czego chce-niedosyt.
Kompromis jedna nie musi oznaczać uczucie niedosytu, nie-jeśli będziemy mieć dojrzałe podejście do sprawy, i poznamy kilka faktów, szczegółów płynących ze sztuki kompromisu.
Jestem świadomy, że człowiek jest na tyle skomplikowany, że jego cechy osobowościowe nie pozwalają iść na ustępstwa. Wiadomo-sztuka kompromisu, to ciąg wyrzeczeń i poświęceń, a człowiek to istota dość samolubna, ceniąca wygodę. Kompromis, to sposób właściwego postępowania, nie tylko dla nas, ale dla naszego partnera/partnerki. Kompromis powinien być dobrowolny, szczery wynikających z naszych intencji wobec drugiej osoby.
W relacji musimy dawać z siebie blisko pięćdziesięciu procent, by każdy poczuł się choć trochę usatysfakcjonowany. Tam, gdzie nie ma już JA, a zaczyna się MY musi być miejsce na ustępstwa, a przynajmniej sprawdzenia, do jakich będziemy zdolni podczas kolejnych kroków. Związek to ciągła praca, wiele osób o tym zapomina, wymijając nawzajem powinności, jakie powinni pełnić w stosunku do drugiej osoby. Zatracamy się niejednokrotnie we własnych potrzebach, nie biorąc pod uwagę scenariusza tylko jednej połowy przełamanego ciasteczka. Teraz musimy myśleć jako “MY”, Karolina zawsze mi powtarza, że co dwie głowy, to nie jedna i chodź każdy, ma swój plan, to idealnym rozwiązaniem jest kompromis i podjęcie wspólnego planu, bo droga cieszy bardziej, gdy idziemy przez nią z kimś.
Otwartość umysłu pozwala na bardzo wiele, możemy uczyć się na błędach innych, przyswoić wszystkie rady na świecie. Przeczytać tysiące książek, nawet możliwość nielimitowanych szans. możesz zdobyć co tylko zapragniesz i nic z tym nie zrobisz z prostego powodu - z powodu braku otwartości, bez otwartości umysłu nie ma rozwoju.
„Nie musicie, rzecz jasna, zgadzać się ze wszystkim, co partner powie czy w co wierzy, ale musicie być gotowi na to, by rozważyć jego punkt widzenia” — pisze John Gottman. „Jeśli siedzicie z założonymi rękoma i potrząsać przecząco głową (albo nawet w myślach na nic się nie zgadzacie), gdy partner próbuje przedyskutować z wami dany problem, wasza dyskusja nigdzie was nie zaprowadzi”
Mówiąc o kompromisie, mówimy także o poświęceniu, niejednokrotnie zahaczamy o aspekty, które do określonego momentu w życiu, byłby dla nas nie do przeskoczenia. Należy zrozumieć i docenić fakt, że komuś tak na nas zależy, że gotów jest porzucić wiele, wyjść ze strefy komfortu w imię wspólnego szczęścia.
Lubię myśleć że w związku jesteśmy równi. To niczym jak z robieniem prezentów, on kupił mi książkę, o której mówiłem od tygodnia, a ja drogi zegarek. Nie chodzi o cenę tych przedmiotów, a o samo odczucie, że to był równie ważne prezenty, dlatego, że każdy dostał to o czym marzył. - tak zwana subiektywna wartość jest kluczowa w relacji.
„Czasami ustępuję mężowi, żeby mu sprawić przyjemność, a kiedy indziej on robi to dla mnie. Na tym właśnie powinno polegać małżeństwo — dajesz i bierzesz, a nie tylko bierzesz”. Z książki „Siedem zasad udanego małżeństwa”
Jeśli chcemy coś stworzyć, grajmy według pewnych reguł. Pamiętaj-rozmowa zazwyczaj kończy się w takiej atmosferze, w jakiej się zaczęła. Posłużę się cytatem z mojej ulubionej książki „Przyodziejcie się (...) [we] współczucie, życzliwość, uniżenie umysłu, łagodność i wielkoduszną cierpliwość” (Kolosan 3:12). Takie cechy pomogą wam unikać kłótni i skupiać się na rozwiązywaniu problemów. Zasada biblijna: Kolosan 4:6.
Na koniec najważniejsze – wspólny język
Kiedy się poznajemy, jesteśmy dwojgiem ludzi z różnych środowisk, fanami innych kultur, czytelnikami innych książek, słuchaczami zróżnicowanej muzyki, a poza tym oddziela nas od siebie jeszcze setka innych rzeczy. Aż tu nagle, niespodziewanie następuje tzw „rozumienie się bez słów” czyli całkowita interpretacja mimiki, języka ciała, obserwacja wszystkich twarzy, które dała nam dana osoba, jak pozwoliła nam się poznać przez cały ten czas, kiedy dała nam swoją obecność. Ujmując sprawę najprościej – zanim coś powiemy, znamy odpowiedź naszego partnera, ale w ten czas staramy się wyciągać rękę po ten kompromis.
Ważne, aby każda decyzja, każda możliwie ważna dla nas sprawa była dzielona na dwoje.
Pusta misa nie jest cięższa od pełnej, więc zróbmy tak, by razem ją przynieść i napełnić.
Często zapominamy o tym, co dla nas jest ważne i co skłoniło nas do bycia razem.
Sztuka budowania porozumienia w relacji to nie sztuka kompromisu, ale sztuka aprobaty obu stron, nie skupiajmy się na tym, z czego rezygnujemy, ale co dobrego chcemy i potrzebujemy odnośnie tematu, który nas poróżnił. Bo suma summarum okazuje się, że nie ma źle dobranych par są natomiast uparci ludzie i źle pojęta sprawiedliwość.
Zmień myślenie i wprowadź własną metodę szukania rozwiązań, bo kompromis nie ma granic, jeśli robimy to patrząc przez pryzmat MY. Sprawiedliwość w relacji, to nie fakt, iż każdy po równo cierpi po równo nie cierpi nikt.
Comentarios